START | O NAS | GÓRY | SKAŁY | SKITURY | GALERIA | PRZEJŚCIA | LINKI | KONTAKT

KSIĘGA GOŚCI

Napisz do nas! Website in english

Finale Ligure

          Tatrzańskie dziabanie z Bartkiem rozbudziło we mnie ogień dziabkowego pożądania, u Adama takowy płomień chyba nigdy nie wygasa i jakoś samo się tak cichaczem o Alpach zaczęło napomykać...I jak już miało przyjść do konkretów to zaczęły się zimowe zawieruchy, które miały trwać przez kilka dni naszego długo oczekiwanego wyjazdu:-( Na to nie mogliśmy sobie pozwolić, więc dokonaliśmy trudnej sztuki wyboru, kierując się jednak w skalne i bardziej przyjazne pogodowo rejony. Nasze górskie zapędy niepotrzebnie zawiodły nas na ośnieżone przełęcze w okolicach Val di Mello, poprowadziły nadjeziornym szlakiem okolic Como, by w końcu wywieść w zielone okolice Fianle Ligure.

Rocca di Perti. fot. Adam Ryś
Rocca di Perti (fot. Adam Ryś )

          Wieczorny spacer po Finalborgo, gdzie w każdym zakątku kryła się mała galeryjka, lub kafejka, przyozdobiona gwarem beztroskich rozmów, zaprowadził nas do zatłoczonego sklepiku wspinaczkowego, gdzie zaraz przy ladzie wyrastały lśniące wieżowce wciąż pachnących nowością przewodników. Piękne zdjęcia i 3-centymetrowa grubość tego arcydzieła skłoniły nas do uszczuplenia różowego portfelika o 35 euro. No cóż, jak się okazało, czasem warto zgrzeszyć... O dziwo, pierwszy nocleg nie przypadł na osławionym campingu w rejonie Monte Cucco – było tak tłoczno, że nawet nam, Polakom wydało się, że tak się ściskać z wszystkimi nie mamy ochoty. Był to z pewnością towarzyski błąd, no ale trudno. Z pewnością Wielkanoc to okres najbardziej obfity w Niemców, Szwajcarów i oczywiście Czechów;) Polaków jak na lekarstwo.

[Rozmiar: 92650 bajtów]
Rocca di Perti (fot. Adam Ryś )

          Ale wszystko to nieważne, ważne tylko wspinanie, we wspaniałym wapieniu, gdzie nie uświadczysz „mydełka” tylko wspaniałe ostre chwyty, dziureczki, tarcie wręcz nieprawdopodobne, tak jak i szybkość zużywania się opuszków. Oczywiście nie wszędzie. Takie powitanie zgotował nam sektor Monte Perti, gdzie po dwóch dniach, wspaniałych rysach i wciąż niezaspokojonym głodzie wspinaczkowym, usłuchaliśmy rozsądku i pojechaliśmy... plażować:) Ech kiedy nadejdą te czasy, że plaża, kocyk, olejek i gazetka na wakacjach będą standardem? Oby nigdy;) Ale resty w okolicy Finale mogą być fantastyczne: dla jednych plaża, dla drugich zabytki, dla trzecich rowerek albo piesze wędrówki – co kto woli!
          Kolejny zwiedzony przez nas sektor to Monte Serdo, gdzie już było troszkę tłoczniej, ale mimo to zadziorki nic nie straciły na swojej ostrości a stopień 6a+ stał się dla mnie jakimś zaklętym kołem, z którego nie potrafiłam wyjść. Za to Adaś dzielnie łoił, poza tym znów – jakieś z nas maniaki – znaleźliśmy jedną z ulubionych formacji: zaciątko-komin:) Na wieczorny deser spojrzeliśmy w niesamowity twór: olbrzymią skalną studnię, gdzie również można się wspinać, lecz nam (mi;) nie starczyło odwagi by przedrzeć się przez obowiązkowe czarne czeluście. Dnia następnego postanowiliśmy się przeprosić z Monte Cucco i całkiem niepotrzebnie spędziliśmy pół dnia w sektorze centralnym (wyjątkiem jest Adam, który wynalazł sobie – jak zawsze – ciekawą ryskę na hacurach) skradając się do mikrodziurek i chwytów – jak na kochanej Jurze! Zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się wspaniąły rejon Anfiteatro, lekko wywieszony, ale klamiasty no i opuszki mogły chwilkę odpocząć. Ech szkoda że buły już parowały... Ale wrócimy tam jeszcze!
[Rozmiar: 62843 bajtów]
Magda w akcji (fot. Adam Ryś)
[Rozmiar: 27703 bajtów]
Adam w akcji(fot.Magda Drózd)
          Stosując system 2 na 1 znów ucięliśmy sobie odpoczynek, zwiedzając przy okazji rejon Bastiona di Boragni (Adam-maniak wynalazł tam przerysę!), ale wspinaczkowo nas nie zachwycił, za to flora przedstawiała się bujnie i zielono, skusiła na biwak i ognicho. Kto by pomyślał, że tak piękna flora oznacza również ciekawską faunę w postaci dzikich świniaków, którym udało się nas spłoszyć. Dwa ostatnie dzionki zafundowały nam prawdziwe „łestowe” wspinanie w żółciutkim wapieniu i lekkich przewieszkach w rejonie Bric Spaventaggi i Rocca di Corno. Moc w końcu wróciła:) Właśnie wtedy, kiedy trzeba było wracać...

PS.
Pozdrowionka dla zakręconej ekipy z Częstochowy – miejmy nadzieje, że jeszcze się kiedyś winka napijemy! )

[Rozmiar: 65616 bajtów]
Wybrzeże liguryjskie (fot.Magda Drózd)

Praktycznostki:

O rejonie:
Finale Ligure, pod względem wspinaczkowym, ma w tym roku już czterdzieści latek na karku! I kawał wspinaczkowej historii w zanadrzu.Miejsce o tyle fantastyczne, że ma mnóstwo możliwości - ponad 2000 dróg! Jest tyle rejonów, że my przyjedziemy tam jeszcze nie jeden raz. Różnorodny charakter skały: dziurki, wampirki, przewieszenia po klamach, płyty no i nasze ulubione – rysy :):), możlwiość ucieczki od tłumów w zaciszne zakątki, urokliwe stare miasto i bliskość morza czynią to miejsce naprawdę wyjątkowym. Prócz nabytego przez nas przewodnika jest do nabycia również drugi (niestety w tej samej cenie) po rejonach oddalonych do ok. 50 km od Finale – w większości są to nowe rejony, wiele z nich powstało w 2006 roku. Nam udało się zwiedzić klika rejonów (wymienionych w tekście), wszystkie polecamy, może oprócz sektora centralnego w Monte Cucco.

Spanie:
Pod Monte Cucco znajduje się nieoficjalnie-oficjalny kemping, gdzie można rozbić namiot- jeśli się znajdzie miejsce – i korzystać z tamtejszych przywilejów czyli kibelka na lotnika, „prysznica pod gwiaździstym niebem” oraz pyszniutkiej pizzy i taniego wina w pobliskiej pizzerii. Podczas naszej wizyty budowano nowy budynek: może jednak to dzikie miejsce chce się zalegalizować? Poza tym w różnych rejonach znajdują się całkiem spokojne parkingi, lecz zostawianie namiotów na dłuższy czas byłoby zdecydowanie niewskazane.

Przewodnik i linki:
W tym roku zostały wydane dwa przewodniki: jeden po Finale Ligure, drugi po okolicznych rejonach. Ceny: 35 euro. Co przemawia za takimi kosztami?Prócz pięknego wydania, czyn społeczny:część dochodów przeznaczana jest na obijanie/reasekurację dróg. My czerpaliśmy informacje ze strony UKA ale jest to na tyle popularny rejon, że można bardzo dużo w googlach wyszperać

Sklepy:
Wspinaczkowe i inne – wszystko w Finale. Dwa sklepy wspinaczkowe (Rockstore i Salewa) znajdują się w starej części miasta Finalborgo. Można się zaopatrzyć w przewodnik i inne takie, ale ceny nie są oszałamiające.


      Magdalena Drózd & Adam Ryś 2007  drustek@gmail.com