START | O NAS | GÓRY | SKAŁY | SKITURY | GALERIA | PRZEJŚCIA | LINKI | KONTAKT


NA KRYM, RYBIATA!!!


„Lubię poglądać wsparty na Judahu skale,
Jak spienione bałwany to w czarne szeregi
Ścisnąwszy się buchają, to jak srebrne śniegi
W milijonowych tęczach kołują wspaniale.”

Ajudah o zachodzie słońca
Ajudah o zachodzie słońca                                               
       Patrząc na ten nadmorski szczyt mam zupełnie inne odczucia niż nasz wieszcz. Ajudah bardziej przypomina olbrzymiego żółwia, który po całodniowym wygrzewaniu się na plaży, zanurza się powoli w morskiej toni. Na nas też już czas, słonko mówi już dobranoc, a trzeba jeszcze jakoś dostać się do Jałty. Nie wypada jednak odmówić zaproszeniu do ogniska –miejscowy wspinacz gotuje już dla nas herbatę i zaczyna opowieść o wyprawie na Kaukaz, gdzie wspinał się z Polakami…

Pomysł

       Skąd w ogóle my – czyli wesoła gromadka z Polski licząca 10 osób – na tych odległych ziemiach, którymi już dwa wieki temu zachwycał się Mickiewicz? Pomysł wspinania na Krymie rzuciła kiedyś Gośka – mnie wydał się trochę za bardzo szalony: „Przecież ten Krym to jakiś Dziki Wschód, daleko, obco, tam to chyba opalanie nad morzem, a nie wspinanie i to na 600 metrowych ścianach…” Okazało się, że morze jest, słoneczko przyjemnie grzeje, ściany ciągną się kilometrami a Dziki Wschód…koniecznie trzeba poznać!!!

Podróż

       Krym warto zwiedzić dla samej choćby podróży – był to mój pierwszy wyjazd we wschodnie strony i pozostawił niesamowite wrażenie. Cała droga okazuje się wielką przygodą: od spóźnionego pociągu do Przemyśla, poprzez przemycanie nas w samochodach przez przejście graniczne w Medyce (po godzinie 18.00 przejście dla pieszych jest zamknięte), nockę na granicy spędzoną częściowo w barze (czyt. spelunie), częściowo na krawężniku, aż do całych 26 godzin w pociągu, gdzie około 40-60 osób żyje wspólną wagonową przestrzenią, szczelnie zamkniętą oknami, których nie da się otworzyć. Dręczące pragnienie można zaspokoić herbatką – darmowy wrzątek jest na pokładzie, pani Wagonowa dokłada cały czas do pieca – lub…wódeczką – wiadomo, nic tak nie zbliża ludzi jak wspólnie wypity kielich, przepraszam szklanka (miejscowi wyśmiali nasz kielonek o pojemności kilku zaledwie kropelek). Niestety wszystko, co dobre szybko się kończy i w Symferopolu musimy zmienić nasz środek lokomocji na bardzo popularną tu marszrutkę (czyt. busa). Jeszcze tylko 80 km i nasz cel – Jałta!

Nocleg w Medyce Podroz pociagiem I klasa Pani Wagonowa da sie lubic
Pociągowe klimaty
Jałta

       Na początku trzeba pomyśleć o założeniu bazy głównej, czyli znalezieniu lokum. Na nasze nieszczęście znajdujemy się poza centrum, gdzie wyjątkowo podejrzane typy ciągną nas do mieszkania bez okien („Musiałem wyrzucić tą dziwkę, dlatego nie ma szyby, ale spokojnie ja tu jestem Pan, wszystkiego pilnuję”). Przerażeni uciekamy na dworzec, gdzie (tak jak w naszym Zakopanym) turyści napastowani są przez miejscowych gospodarzy, którzy tym razem okazują się dla nas zbawieniem. W końcu udaje się nam znaleźć pensjonat, posiadający wiele zalet: bardzo przystępną cenę (2$ za noc); coś, co przypomina prysznic; kibelek z nakładanym drewnianym sedesem i super położenie – „Jedyne 7 minut od McDonalda!”. Jałta to duże miasto, ale nastawione głównie na turystów. Wzdłuż promenady ciągną się restauracje, hotele, kasyna i dyskoteki. Wszystko w bardzo specyficznym ukraińskim klimacie. Chcąc miło spędzić wieczór, można napić się piffka w knajpie (cena nie najniższa) lub winka na plaży. Liczne sklepiki i kramiki są bogato wyposażone, a pani za ladą wszystko podliczy – na liczydle! Ogólnie – jest przyjemnie, a po sezonie całkiem niedrogo.

Wybrzeze w Jalcie Jalta noca
Jałta
Wspinanie

       I najważniejsze – wspinanie! Rozpoznanie terenu rozpoczynamy od Nikity, gdzie można bezproblemowo dojechać marszrutką lub (wersja dla extremalistów) przydreptać. Nieduże to skały (do 25 m), acz dróżki ciekawe, mocno zadziwiające swoimi wycenami. Chyba zawsze są zaludnione, stąd całkiem znajome Krakowiakom mydełko zmusza do częstego nurzania dłoni w magnezji. Pogoda nie rozpieszcza – jest dość chłodno, no cóż, w końcu listopad. Kolejny dzień wita już słonkiem, Krasny Kamień wita długimi drogami (niestety też mydełko), i uroczymi widokami. Ta piękna skała znajduje się zaledwie kilkanaście km na wschód od Jałty, dojazd jak zwykle marszrutką do przystanku Krasnokamionka. Dróg całe mnóstwo, trudności dla każdego od świeżo obitych 5b aż do tutejszych extrem ciągnących się w gigantycznych przewiechach. Następny wypad jest już nadmorski – w końcu taki kawał przyjechaliśmy, trzeba na plaży posiedzieć! I znów marszrutki okazują się niezawodne, po godzince jazdy w stronę Sewastopola wysiadamy w Siemeis. Łabędzie Skrzydło (Kryło lebiedia) wynurza się wprost z morskich toni, lśniąc bielą wapienia, wprost zaprasza do łojenia! A wspinanko w przeróżnych formacjach: zacięcia, kaloryferki, dziurki… Dla każdego coś smacznego! Poza Łabędzim Skrzydłem odkrywamy (w odległości ok. 200 m w głąb lądu) kolejne wysokopnące się metry wspaniałej ściany (ok. 40 m), świeżutko obitej. Niestety brak nam informacji, schematów i… odwagi, by zaryzykować – drogi wyglądają na dość syte. Po tych kilku dniach jesteśmy wstępnie rozgrzani, temperatura również wzrasta, więc postanawiamy wyruszyć na podbój wielkich ścian.

Herman w Nikicie Skrzydło Łabedzia Nasza gromadka
Skrzydło Łabedzia


Foroski kant

      Droga z Jałty do Sewastopola wije się wzdłuż wybrzeża, zachwycając rozciągającą się panoramą. Ta część półwyspu otoczona jest wapiennym murem, wznoszącym się nawet do 600 metrów! Pomyśleć, że my chcemy zdobyć te mury… Najpierw jednak musimy zorientować naszą mapę, czyli jakieś wydruki (po rosyjsku!) z Internetu. I tak lądujemy w Foros, mieścinie, która być może w sezonie tętni życiem, ale nas wita pustymi, nieoświetlonymi uliczkami, zapuszczonymi budynkami, całym szeregiem sklepów (5 spożywczych), w których można znaleźć zgniłe banany, zapleśniałe serki topione prosto z Polski i całkiem dobre winko tudzież wódeczkę. Ale my, dzielne duchy rezygnujemy z miejskich uciech i decydujemy się na biwak tuż pod skalnym murem. Tak zresztą nocuje większość odwiedzających te strony wspinaczy – w zagajniku pełno jest palenisk, ławeczek, stolików i innych niezbędnych biwakowych wygód. Wieczorkiem przy ognisku czujemy się jak w domu.
Cerkiew wieczorkiem Foros Stara droga wzdłuż wybrzeża
Okolice Foros
       Kolejne dni to odkrywanie uroku tutejszych dróg oraz kolejno odnoszone: zarówno sukcesy, jak i porażki. Okazuje się, że sielankowa sceneria wcale nie oddaje klimatu tutejszego wspinania, czyli prawdziwej górskiej przygody. Już pierwszego dnia na Foroskim Kancie „pewne stany ze spitów” okazują się dwoma blaszkami, które można sobie wyginać…Czasem można spotkać jakieś przeloty, generalnie jednak nie ma co się pchać w ścianę bez kości i heksów (friendy nie siadają). Kwestia wycen okazuje się również problematyczna. Tutejszy sposób wyceny to np. 5B VI, gdzie 5B oznacza powagę drogi i pomimo iż wyciągi są „szóstkowe” to mogą okazać się o wiele mocniejsze niż nasza tatrzańska VI. Z kolei skierowani przez lokalnych wspinaczy na „obitą 6a” odnajdujemy się na jakiejś hakówce! Dopiero w Polsce dowiadujemy się, że była to droga Kopie na ścianie Small kilse, czyli 5B, VI A1! Jednak te drobne nieporozumienia nie zmienią naszego zdania – skała jest cudowna: biały wapień ze wspaniałym tarciem, drogi często biegnące zacięciami na własnej protekcji. Do klasyków należą m. in. Cemerka (5A, VI) czy Red Corner (5B,VI) – obie na Foroskim Kancie. Jedynie Yary Kar okazuje się bardziej przystępną i tym samym najbardziej obleganą ścianą – są tu 4 drogi powstałe w 2001, dobrze obite, trudności od 4A-B, 4a-6b (polecam płytowe Red Fox 4B,6b). Dni upływają na wspinaniu i zwiedzaniu: z Foros niedaleko jest do Jaskółczego Gniazda – baśniowego zamku znajdującego się na skalnym urwisku - Sewastopola czy przylądka Sarycz –miejsca najbardziej wysuniętego na południe na Półwyspie, gdzie można się też powspinać. Część ekipy zapoznaje się z tubylcami, wśród których zamieszkuje również Polak, człowiek bardzo gościnnym, od uciech nie stroniący. Dzięki niemu udaje się nam wyszorować codzienne trudy i brudy pod ciepłym prysznicem! Wieczorne ogniska sprzyjają również zawieraniu znajomości ze studentami z Kijowa, którzy twierdzą, że mamy ogromne szczęście z pogodą, podobno już początkiem grudnia można tu czasami jeździć na nartach…

Paweł na Red Foxie Widoczki ze scian Foroski Kant
Wspinanie na krymskich ścianach


Powrót

„Stójmy! - jak cicho! - słyszę ciągnące żurawie, (…)
Słyszę, kędy się motyl kołysa na trawie, (…)
W takiej ciszy - tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos z Litwy. - Jedźmy, nikt nie woła.”

       Nas niestety woła – nauka, praca… Trzeba opuścić ten intrygujący, a zarazem swojski kraj. W drodze powrotnej zahaczamy o wspaniałe miasta skalne i częściowo muzułmański Bakczysaraj – tutaj naprawdę czuje się zapach Mickiewiczowskich sonetów. Podróż pociągiem tym razem jeszcze weselsza – połowę drogi spędzamy w barze, gdzie z paniami Pociągowymi wchodzimy w większą komitywę; ogólnie – „My Słowianie…” Jeszcze tylko masakryczne przejścia na granicy w Medyce i… jesteśmy na Zachodzie. Cywilizowanym niestety.

Stara droga wzdłuż wybrzeża Cerkiew wieczorkiem Kazda przewiecha jest nasza
Bakczysaraj
Dojazd:
Najtaniej: do Przemyśla, stamtąd busem na przejście w Medyce, piechotką na ukraińską stronę (uwaga! przejście dla pieszych otwarte do 18), busem do Lwowa, pociągiem do Symferopola (bilety można rezerwować, ale trzeba to robić osobiście, mając przy sobie paszporty osób udających się w podróż), z Symferopola do Jałty busem (marszrutą) lub trolejbusem.
Komunikacja na miejscu: trolejbusem lub marszrutką. Niestety ceny dla obcokrajowców za przejazd busem są zdecydowanie wyższe
Żarcie: jest tanie, ale niekoniecznie smaczne i zdrowe, w szczególności, jeśli chodzi o produkty mięsne - dotyczy to zwłaszcza w małych miejscowości. My (na szczęście) mieliśmy spore zapasy z Polski.
Noclegi:
W Jałcie: najlepiej pytać na dworcu. Cena (poza sezonem) 2$, w sezonie podobno dochodzi nawet do 10$. Okolice Foros: od Foros w stronę Jałty, tuż pod ścianami ciągnie się stara droga łącząca Sewastopol z Jałtą, wzdłuż niej można znaleźć wiele dogodnych miejsc biwakowych, trzeba jednak pomyśleć o wodzie. My spaliśmy ok. pół godziny od wioski, gdzie można było zaopatrzyć się w drogocenne H2O. Kolejnym źródełkiem jest kran przy cerkwi (droga prowadząca na przełęcz Bajdarackie Wrota) Okres wspinaczkowy: najlepiej wiosną i jesienią. W zależności od roku zarówno kwiecień, jak i listopad mogą być czasem zbyt chłodne lub deszczowe – my mieliśmy szczęście
Wspinanie:
Skały: w okolicach Jałty: Nikita, Krasny Kamien, Czerwona Skała, Łabędzie Skrzydło, Sarycz (niedaleko Foros) i wiele jeszcze innych (GÓRY 5/2002)
Wielowyciągówki: najpopularniejszy z pewnością jest Foroski Kant, tuż obok znajdujące się Mshatka-Kaya, Yary Kar, Small Kilse, Morcheka, Kush-kaya, ale wzdłuż całego wybrzeża ciągną się ściany, nic tylko łoić.

Stronki w sieci, gdzie można znaleźć topo i inne takie:
http://www.risk.ru/eng/regions/crimea/long/index.html
http://www.mountain.ru/world_mounts/crimea/
http://www.mt.crimea.com/
http://risk.ru/eng/regions/crimea/short/redstone/index.html