START | O NAS | GÓRY | SKAŁY | SKITURY | GALERIA | PRZEJŚCIA | LINKI | KONTAKT


Sardynia ALL ROUND

       Po niezbyt słonecznych wakacjach doszliśmy do wniosku, że nie ma co - trzeba by w końcu się jakoś wygrzać, poopalać i zgromadzić zapasy pozytywnej energii na zimę. Zapadła decyzja: Jedziemy na wakacje! Początkowo padł pomysł Korsyki, ale że deszczowe zagrożenie w listopadzie jest tam dość wysokie, wyruszyliśmy na znajdującą się tuż obok Sardynię, która ma o wiele łagodniejszy klimat. Zaopatrzeni w przewodniki, ostatnie “Góry” i inne jeszcze materiały [do udostępnienia] zapakowaliśmy się do autka i hajże na Sardynię!


Cala Gonone
Nasza czwórka w Cala Gonone (fot. Karol Dąbrowski)


       Podróż samochodem zajmuje trochę czasu: dojazd do Livorno, skąd wyruszał nasz prom plus jeszcze żegluga na wyspę W końcu, po około 40 godzinach od wyruszenia z Polski, opony naszego pojazdu dotknęły sardyńskiego asfaltu i skierowały się ku najbliższemu wspinaczkowemu rejonowi - Cala Gonone.

Cala Goloritze
Turnica przez nas zdobyta: Cala Goloritze (fot. Karol Dąbrowski)


       Wyspę można by określić jako prężnie rozwijające się centrum wapiennego wspinania. Po sezonie praktycznie jedynymi turystami są wspinacze, nic dziwnego więc, że władze robią wszystko, by zachęcić ich do częstych wizyt. Ciągle powstają nowe rejony, a ekiperzy, jak się dowiedzieliśmy, są opłacani przez władze gminy na podstawie ilości zainstalowanych ringów (ma być bezpiecznie). Dlatego wspinanie w skałkach wiąże z maksymalnym luzem - wpinki są praktycznie co metr (co na wielowyciągowych drogach już się jednak rzadko zdarza).

Wspinanie w Jerzu
Wspinanie w Jerzu (fot. Adam Ryś)


       Pozytywne i zachęcające do zwiedzenia słonecznej wyspy artykuły skusiły większą ilość naszych rodaków - prawie 1/3 ze spotkanych przez nas łojantów mówiła po Polsku! Część osób zdecydowała się na przylot samolotem i wynajęcie auta na wyspie (niecałe 200 euro za tydzień). Większość zdecydowała się również na noclegi w kwaterach (ok. 15 euro za noc) lub kempingach (ok. 6 euro). My, szukając najmniejszych kosztów, wybraliśmy noclegi pod chmurką i tylko pierwszy wieczór w Cala Gonone okazał się niefortunny, a informacja o komendancie policji, który jest bratem właściciela kempingu prawdziwa. Kolejnych nocy nie zakłócał nam już nikt - no, może oprócz dzikich świń

Dzika świnia
Dzika świnia, świnia zła! (fot. Karol Dąbrowski)


       Naszym założeniem było zobaczyć jak najwięcej się da i powspinać się w jak największej ilości rejonów. Plan należy uznać za wykonany; objechaliśmy praktycznie całą wyspę, odwiedzając takie rejony jak Cala Gonone, wąwóz Gorroppu, Cala Goloritze, góry Jerzu, Isili, Domusnovas, Masua, Capo Caccia i Capo Testa. Każde z tych miejsc miało kilka lub kilkanaście rejonów wspinaczkowych, a skała za każdym razem inny charakter: od niesamowitych przewieszek w grotach nad wybrzeżem Cala Gonone, kaloryferów w Domusnovas, po niesamowite 40-metrowe “podziurkowane” płyty w Masua. Dla lubiących przewieszki, to prawdziwy raj; w wąwozie Isili czy na przylądku Capo Caccia można znaleźć nawet przewieszone 5c. Dla tych, którzy wolą piony (czytaj: autorka tekstu) też ścian nie zabraknie - w Jerzu można znaleźć skały o charakterze podobnym do naszego wapienia (dziurki), tyle że w szarym odcieniu, z super tarciem i średnio 30-metrowej długości.

Przewieszone Isili
Przewieszone Isili (fot. Karol Dąbrowski)


       Poza niesamowitymi formacjami, oczy cieszą się widokiem wspaniałych kolorów rozgrzanej skalnej pomarańczy, sąsiadującej z błękitem nieba i turkusem morza.Niesamowitą frajdą okazało się wspinanie na klifach, gdzie drogi zaczyna się od zjazdu tuż nad rozbryzgujące się morskie fale; stanowisko startowe znajdowało się jedyne 2 m nad wodą! Muszę się przyznać, że zjeżdżając w dół miałam niezłego stracha Również zdobycie iglicy w Cala Goloritze sprawiło niesamowite wrażenie - w szczególności widok na bajeczną plażę. Pierwszy raz zdarzyło się nam walczyć z pokusą byczenia się na plaży i pluskania w wodzie na rzecz wspinania! Cały wyjazd zakończył się granitowym akcentem - tafonis na Capo Testa. Warto udać się w tak daleką podróż, choćby po to, by zobaczyć ten zaczarowany świat i poskradać się na mikrokrawądkach tamtejszych turni.

Widok na Masua
Widok na Masua (fot. Karol Dąbrowski)


       Chciałoby się jeszcze pisać i pisać; tyle niezapomnianych wrażeń ciągle siedzi w głowie, tak krótki wydaje się czas spędzony na “tajemniczej wyspie”, którą przemierza się krętymi drogami i tylko czasem można natknąć się na stadko kóz z pasterzem albo ruiny dawnej wioski. Kto wie ile jeszcze jest ukrytych gdzieś w sardyńskich górach czy na wybrzeżach takich cudów natury jak wąwozy Gorroppu, czy plaża w Cala Goloritze? Ile jeszcze miłych wieczorów można by spędzić na pizzy w malutkich miasteczkach wbudowanych w strome zbocza, gdzie życie zaczyna się po 19.00?
       A skały? Skąd znaleźć ten czas na przewspinanie tego, co już istnieje? Bo czasu na wyeksplorowanie tego, co jest całkiem dziewicze starczyłoby do końca życia i jeszcze dłużej.



Tekst: Magdalena Drozd
Zdjęcia: Karol Dąbrowski, Adam Ryś, Magda Drozd